Mały Miłosz

Autoportret: Historia Miłosza

Mamy kolejny autoportret. Swoją historią podzieliła się z nami Katarzyna Reut, nick na forum: ruda19

Serdecznie dziękujemy i zapraszam do czytania:

Historia Miłosza

Na Zakątku przedstawiałam się całkiem niedawno, ale chetnie opowiem naszą historie w całości.

Nazywam się Katarzyna Reut i jestem mamą Julii i Miłosza.Córka urodziła się 30 sierpnia 2002r. przez cesarkę, ale wszystko było dobrze. Jakiś czas temu (4 lata) stwierdziliśmy że przydałby się jej braciszek lub siostrzyczka i tak zaczeliśmy starania. Dopiero na początku 2011 roku dopadła mnie „grypa jelitowa” która na teście ciążowym wskazała dwie kreseczki.
Jako że pracuje w niemczech (mieszkam w Zgorzelcu, który graniczy z Gorlitz) znalazłam sobie tam lekarkę (polkę która ma tam gabinet) żeby mieć porządek w papierach dla pracodawcy, zwolnienia itd. Ciąża przebiegała ogólnie bezproblemowo, nic nie wykryto a i ja nie widziałam powodu by się badać w kierunku zespołu. Mówię ogólnie bo złe samopoczucie, osłabienie, zgaga, wymioty to przecież normalne objawy, ale ja czułam się tak przez całą ciąże. Do południa jakoś funkcjonowałam,  ale później to bym tylko leżała i spała. Od 3 miesiąca miałam zwolnienie lekarskie, więc do pracy nie chodziłam, pracuje na infolinii więc cieszyłam się, że mogę posiedzieć w domu, a nie być uwiązana do słuchawek.
Wody odeszły całkiem niespodziewanie w 35 tygodniu w nocy z piątku na sobotę. O 7 rano byliśmy na porodówce w niemczech, tam chciałam rodzić między innymi dlatego, że w Zgorzelcu nie ma odziału wcześniaków i zabierają dzieci do Legnicy.
Mały Miłosz
Miłosz urodził się też przez cesarskie cięcie bo był poprzecznie ułożony. Zabrali go do inkubatora na oddział dla wcześniaków by się ogrzał. Gdy dochodziłam do siebie przyszedł lekarz i spytał czy w ciąży coś wykryto bo synek jest ospały i jakby bardzo zmęczony. Powiedziałam, że nic nie wykryto, więc poszedł dalej diagnozować. Lekarz wrócił popołudniu mówiąc że mały ma dziury w serduszku i w 95% jest to związane z zespołem Downa. Musze jeszcze dodać że mój mąż bał się tego porodu w niemczech, ponieważ on nie mówi po niemiecku i że nie porozumie się z lekarzami, a jak sie okazało pani anestezjolog była polką, a lekarz Miłoszka czechem, więc udało mu się porozumiewać i tak biegał między moim oddziałem, a odziałem dzieciaczków.
Po paru dniach wypisali mnie z porodówki i przeniosłam się na oddział neonantologiczny do synka. Mieszkałam w pokoju dwuosobowym z dostępem do kuchni i łazienki, oddział bardzo przytulny opieka miła i sympatyczna. W każdej chwili mogłam iść do dzieciaczka. Po tygodniu od porodu rozmawiał ze mną lekarz głównodowodzący na tym oddziale i powiedział, że pobiorą krew do badań genetycznych, ale jego długoletnie doświadczenie mówi, iż jest to zespół Downa, że umówią nas na konsultacje do szpitala kardiologicznego w Lipsku, że bez operacji się nie obejdzie. Od początku Miłosz miał założoną sondę ponieważ nie miał odruchu ssania, nie chciał ssać piersi, ale zaczeliśmy dawać mu butelkę i gdy całą dobę jadł z butelki bez wykorzystywania sondy została ona wyjeta, a my po 3 tygodniach pobytu w szpitalu wypuszczeni do domu. Pokarm cały czas odciągałam.Miłosz urodził sie 3 września a już na początku listopada byliśmy w Lipsku na konsultacji i wyznaczyli operację na 18 listopada. Mieli zreperować dziurki i zrobić prawą zastawkę. Sama operacja się powiodła, ale wystąpiły zaburzenia rytmu serca i Miłosz pozostawał w śpiączce farmakologicznej. Dodatkowo był ochładzany specjalną maszyną do temp.ciała 33-34 stopni bo wtedy zaburzenia mijają. I znów po 3 tygodniach wróciliśmy do domu, niestety po jakimś miesiącu gdy z strupki zaczęły odpadać z rany zaczeła sączyć się ropa więc synek został helikopterem przetransportowany do Lipska, znów cięcie i czyszczenie rany. Sylwestra spędziliśmy tam w przyszpitalnym hotelu, córka i mąż byli z nami.
Miłosz ze starszą siostrą
Tym razem rana goiła się ładnie i mogliśmy po 2 tygodniach wrócić do domu. Podczas tego pobytu w szpitalu Miłosz sprawił mi piękny prezent: pewnego razu, gdy przyszłam jak codzień na oddział, spojrzał na mnie i się UŚMIECHNĄŁ po raz pierwszy. Tego uśmiechu nigdy nie zapomnę.
Po tych pobytach w szpitalach rozpoczeliśmy trwającą do dziś rehabilitację, chodzimy do logopedy, psychologa, neurologa i czekamy na wizytę u endokrynologa bo wyniki wykazały niedoczynność tarczycy.
Nie muszę chyba dodawać że Miłosz jest naszym małym słoneczkiem i jest bardzo kochany szczególnie przez starszą siostrę. Nasze pobyty w szpitalach były dla Julii ciężkie, ale dzielnie na nas czekała pod opieką taty, babć i cioci. Dołaczam kilka zdjęć.Julia urodziła się 30.08 a Miłosz 03.09 więc dzieci obchodziły razem urodziny.
wspólnie obchodzone urodziny