zdjęcie dziewczynki

Kolejny autoportret: Bezwarunkowa Miłość, akceptuje-niczego nie oczekuje

Przybył nam kolejny autoportret. Historię Nadii napisała jej mama Sylek868
Dziękujemy Sylwia

Bezwarunkowa Miłość, akceptuje-niczego nie oczekuje ~

zdjęcie niemowlęcia

Długo zastanawialiśmy się z mężem nad drugim dzieckiem, aż w końcu podjęliśmy decyzję i 7 Lipca 2011 roku na świat przyszła Nadia – ważyła 3510 i 52 cm. Byłam tak szczęśliwa jak ją zobaczyłam, że z ledwością powstrzymałam się od płaczu. Zdążyłam dać buziaka i powiedzieć cześć „jestem Twoją mamą”. Badanie jej przez lekarza wydawało mi się całą wiecznością, cały czas tylko pytałam, czy wszystko dobrze. Po paru godzinach przyszedł lekarz i kazał opuścić wszystkim odwiedzającym sale serce zaczęło mi bić jak dzwon już wiedziałam, że coś jest nie tak. Lekarz poinformował mnie, że moja córeczka ma zespół downa – co? Bałam się słuchać co jeszcze mi powie i czy może być gorzej?Zauważyliśmy u dziewczynki cechy fenotypowe: skośne oczka, krótkie paluszki, bruzdy na raczkach, że dzieci zespołem downa mają często problem z sercem i będą Nadię obserwować przez całą noc. Pomyślałam, że to nie możliwe przecież ja mam wszystkie badania wyniki USG i nic tam nie ma, a mój lekarz powiedział, że dziecko jest zdrowe! Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba ja nic nie rozumiałam mój świat się zawalił nie wiedział co robić,myśleć. Lekarz poszedł, a ja wstałam z łóżka i poszłam, zjechałam windą i wyszłam ze szpitala, usiadłam na ławce i płakałam zadając sobie mnóstwo pytań, dlaczego ja ? czym sobie na to zasłużyłam? jak zareaguje moja rodzina,znajomi? co ja mam wszystkim powiedzieć? Czułam wstyd, nienawiść, żal, smutek chciałam krzyczeć: Boże czemu mi to zrobiłeś? Straciłam wiarę w sens życia. Rodzina, znajomi czekali na informacje ode mnie czy już po wszystkim, telefony się urywały każdy chciał wiedzieć jak mała, ile waży, jak się czuje, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
Mojego męża nie było przy mnie,  miał być za kilka dni, byłam sama z tym wszystkim . Musiałam mu jakoś o tym powiedzieć, zadzwoniłam płacząc i ledwo z siebie wyduszając słowo powiedziałam o diagnozie lekarzy. Pamiętam jak dziś jego słowa powiedział „spokojnie nie martw się,bo to na pewno pomyłka,a jeżeli to prawda to i tak damy sobie radę”. Byłam tak wściekłą, że nie mogłam słuchać tego co mój mąż mówi, czy nie zdawał sobie sprawy co to jest zespół Downa? Dobrze wiedział i dla niego nie miało żadnego znaczenia, bo to jest jego córeczka na, którą czekał. Złapałam kilka głębokich oddechów żeby się uspokoić i poczułam potrzebę ,aby jak najszybciej zobaczyć moją córeczkę. Chciałam ją przytulić, pocałować jak ją tylko zobaczyłam nie mogłam opanować łez, płakałam nad nią i zastanawiałam się czemu to nas spotkało przecież nie tak miało być. Następnego dnia przyszła pani psycholog i mówiła o Bogu, że tak musiało być, że”Pan Bóg widocznie wybrał dla niej najlepszych rodziców, jakich mógł znaleźć”. Idiotyczne gadanie przecież ja miałam plany co do niej to nie tak miało być! Co ona tak naprawdę może wiedzieć, przecież nie ją to spotkało tylko mnie! Rozmowa wcale mi nie pomogła, nie spałam, nie jadłam myślałam tylko o tym, jak będzie wyglądało nasze życie…?
W końcu wychodzimy do domu, ale to nie koniec, trzeba zrobić badania jeszcze mam nadzieję,że ten koszmar za chwilę się skończy i ktoś przyjdzie mi powiedzieć,że nasza córeczka jest zdrowa. Umawiamy się na wizytę w poradni genetycznej i kardiologa, tak naprawdę cały czas się łudzę, że lekarze się mylą. Po 2 tygodniach spotykamy się z Panią doktor ponownie, całą nadzieje którą miałam gdzieś ucieka usłyszałam „Państwa córka ma ZD i niedomykalność prawej komory. Na szczęście ta komora nie domknięta powinna za jakiś czas się zamknąć i proszę się nie martwić, tego się nie operuje z tym dziecko może normalnie żyć” rozpłakałam się słysząc te słowa i co dalej? Nie potrafiłam tego zrozumieć, pogodzić się czy zaakceptować, teraz wiem, że potrzebowałam czasu i walka sama ze sobą nic mi nie dała, wręcz przeciwnie było jeszcze gorzej.
Musiałam się wziąć w garść, przez ten cały czas miałam przy sobie męża, wspierał mnie całym sercem. On nie załamał się, zaakceptował i wystarczyła mu minuta, żeby ją od razu pokochać.Nie wiem co by było, żeby nie mój mąż który był przymnie przez cały czas, rozumiał, wspierał to dzięki niemu stanęłam na nogi i jestem bardzo dumna,a za razem szczęśliwa, że mam jego.Przekonałam się też, że mam prawdziwych przyjaciół i wiem, że zawsze mogę na nich liczyć, pomogli mi przetrwać trudne chwilę w moim życiu, wspierali i płakali ze mną.
zdjęcie dziewczynki
Minęło już 1 rok i 5 miesięcy jak Nadia jest z nami i z perspektywy czasu patrzę już na to wszystko całkiem inaczej. Wiem, że muszę być silna, wiem że muszę zrobić wszystko, aby moje dziecko było szczęśliwe. Użalałam się sama nad sobą i nie pomyślałam,że przeze mnie cierpią najbliższe mi osoby. Musiało minąć troszkę czasu za nim sama sobie wszystko poukładałam i postawiłam cel życia. Teraz cieszę się z każdej chwili spędzonej z moją córeczką i to, że ma zespół downa nie jest już dla mnie problemem nawet, gdybym mogła cofnąć czas nic w swoim życiu bym nie zmieniła. I to, że moje życie wygląda całkiem inaczej wcale mnie nie przeraża wręcz przeciwnie jakie by było moje życie bez niej….?

 

Teraz jak płaczę to tylko ze szczęścia jestem dumną mamą 🙂 Dziecko może nas dużo nauczyć, mnie nauczyła doceniać i cieszyć się z tego co mam, kochać bezwarunkowo. Ta miłość uszczęśliwia nas bardziej niż możemy to sobie wyobrazić, nie ma barier ani granic.Radość płynąca z tej Miłości jest niewyobrażalna dopóki nie znałam tej  Miłości,nawet nie miałam pojęcia jak bardzo może być człowiek szczęśliwy. Bezwarunkowej Miłości nie da się tak po prostu opisać, żeby ją zrozumieć trzeba ją poczuć.
Kochamy Cię
zdjęcie urodzinowe