logo Stowarzyszenia Bardziej Kochani

Newsletter „Bardziej Kochani”

 

Co nowego?

1. „Lista Obecności. Rozmowy z ojcami osób z zespołem Downa”
2. „Dieta – problem dużej wagi. Poradnik dla rodziców i opiekunów osób z zespołem Downa”
3. „Egzamin z miłości. Refleksje matek dzieci z zespołem Downa. Matki znane i mniej znane”
4. Wystawa „Ojcowie.Lista Obecności” w Galerii Refleksy
5. Wystawa „Rytm Życia” w Muzeum Miasta Łodzi

 

Bliżej Stowarzyszenia:
6. Kwartalnik „Bardziej Kochani”
7. Księgarnia Stowarzyszenia „Bardziej Kochani”

Zajęcia stałe:
8. Grupowe Zajęcia Wspomagające Rozwój
9. Konsultacje z psychologiem
10. Konsultacje z seksuologiem

Inne:
11. Praca konkursu literackiego Down Obok Mnie 2011: „Miasteczko DOWN” – Sylwia Księżpolska
12. Praca konkursu literackiego Down Obok Mnie 2011: „Rozmowa” – Gabriela Nowocień

Co nowego?

1. LISTA OBECNOŚCI. ROZMOWY Z OJCAMI OSÓB Z ZESPOŁEM DOWNA

„Lista obecności. Rozmowy z ojcami osób z zespołem Downa” to książka wydana przez Stowarzyszenie Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa Bardziej Kochani. W książce znalazło się 12 wywiadów ze znanymi postaciami polskiego życia politycznego, gospodarczego, naukowego i kulturalnego, które łączy jeden fakt – są ojcami dzieci z zespołem Downa.

Pomysłodawcami książki są rodzice osób z zespołem Downa i współzałożyciele Stowarzyszenia Bardziej Kochani – Elżbieta Zakrzewska-Manterys, socjolożka i Andrzej Suchcicki, filozof. Elżbieta Zakrzewska-Manterys przeprowadziła wywiady z dwunastoma ojcami dzieci z zespołem Downa, dziś w większości już dorosłych. Mężczyźni, z którymi rozmawiała to Gromosław Czempiński, Andrzej Horubała, Marian Jagiełka, Stanisław Krajewski, Aleksander Manterys, Władysław Sidorowicz, Krzysztof Słowiński, Tadeusz Sobolewski, Andrzej Suchcicki, Witold Walkowiak, Tadeusz Woźniak, Adam Ziółkowski.

„Pewnie są w Polsce sławne postaci, które ocierają się o niepełnosprawność, ale nie dotarliśmy do nich. Sława ludzi, których ukazujemy w książce jest mniej krzykliwa, ale bardziej ugruntowana, bardziej stabilna, długotrwała. Dzięki temu „Lista obecności” zyskuje wymiar wielopokoleniowy.” – powiedział Andrzej Suchcicki ze Stowarzyszenia „Bardziej Kochani”, a zarazem jeden z bohaterów książki.

Książka została zilustrowana czarno-białymi zdjęciami autorstwa Macieja Hermana, fotografa niezależnego. Artysta zaangażował się w projekt kierowany własnymi doświadczeniami z dzieciństwa: Dzieciństwo spędziłem na jednym z wielu typowych polskich blokowisk. Były to jeszcze czasy kiedy wszystkie dzieci bawiły się na podwórkach (…) Mieszkałem w „szóstce”. W „dziesiątce” mieszkał Tosiek. Gdy pojawiał się na naszym podwórku, wszystkie dzieciaki uciekały, śmiały się z niego i dokuczały mu. Tosiek był grubszym od nas chłopakiem, miał dziwną twarz, niewyraźnie mówił i chodził cały czas z krótkim patykiem w dłoni. Patrzył się na niego często i rozmawiał cicho jak z najlepszym przyjacielem. Dla nas Tosiek był po prostu „nienormalny”. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek rodzic tłumaczył nam wtedy, dlaczego Tosiek urodził się taki a nie inny i jak my powinniśmy go traktować.

Książka „Lista obecności” to kolejny projekt Stowarzyszania „Bardziej Kochani”, który przybliża społeczeństwu problem dzieci z zespołem Downa i ich rodzin. Jej celem jest przede wszystkim udowodnienie, że niepełnosprawność umysłowa, jaką jest zespół Downa, to nie „koniec świata”, że dzieci z tą wadą mogą być szczęśliwe, jeśli tylko otrzymają odpowiednią pomoc od rodziców, ale i społeczeństwa.

Piotr Pacewicz z Gazety Wyborczej zachęca do przeczytania książki:

„Wiem, co myślisz. Po co o tym czytać? Po co czytać o takim, uchowaj nas Boże, nieszczęściu? Ale oni – ojcowie Downów – o cierpieniu mówią nie za wiele. Martwią się o dzieci, jasne, ale skupiają się na tym, co zyskują, nawet zawodowo. Pełni „niemęskiego” rozczulenia opowiadają o pociesznych zdarzeniach i codziennej radości. Można się w ich doświadczeniu przejrzeć i, jak kto chce, spytać o wartość swojego ojcostwa, małżeństwa, swojej rodziny. Pomysłodawcy książki chcieli, by „przesłanie książki nie zapadło jedynie w niszę ich środowiska, chcieli wyjść z tym Downem na zewnątrz”. Dlatego brali ojców znanych, możliwie celebrytów, „by przejść po nich jak po kładce”. Żebyśmy my – zajęty sobą kolektyw – „złapali się na ten lep z popularności”. To się łapmy.

 

Pod poniższym linkiem można znaleźć plik zawierający fragment książki „Lista obecności” – http://bardziejkochani.pl/info/intro_426.pdf

www.bardziejkochani.pl

 www.ksiegarnia.bardziejkochani.pl

2. DIETA – PROBLEM DUŻEJ WAGI. PORADNIK DLA RODZICÓW I OPIEKUNÓW OSÓB Z ZESPOŁEM DOWNA.

Wychodząc naprzeciw problemowi otyłości wśród osób z zespołem Downa chcielibyśmy zaprezentować Państwu naszą nową pozycję wydawniczą „Dieta – problem dużej wagi”. Mamy przeświadczenie, iż jest to dosyć wyjątkowa publikacja. Wyjątkowa, ponieważ skierowana przede wszystkim do Was – rodziców i opiekunów osób z zespołem Downa. Na stronach książki znajdziecie wszystko to, co powinniście wiedzieć o prawidłowym odżywianiu dzieci, młodzieży i dorosłych z zespołem Downa. Pracując nad książką staraliśmy się, aby była ona wyczerpującą odpowiedzią na Państwa pytania związane z tematem. Dlatego do współpracy zaprosiliśmy:
– Agnieszkę Jarosz
– Katarzynę Sielachowicz
– Beatę Sztangierską
– Jolantę Wierzbę.

Pod poniższym linkiem można znaleźć plik zawierający fragment książki „Dieta – problem dużej wagi” – http://bardziejkochani.pl/info/intro_424.pdf

www.bardziejkochani.pl ;

 ; www.ksiegarnia.bardziejkochani.pl

3. EGZAMIN Z MIŁOŚCI. REFLEKSJE MATEK DZIECI Z ZESPOŁEM DOWNA. MATKI ZNANE I MNIEJ ZNANE

Egzamin z miłości – to jedyna w swoim rodzaju książka będąca zapisem rozmów z kobietami, których wspólną cechą jest fakt, iż posiadają dzieci z zespołem Downa. Bohaterkami książki jest szesnaście kobiet, które uznać należy za osoby z dużymi osiągnięciami w różnych dziedzinach życia – znaczące postaci w swoich środowiskach. Dzięki takiemu doborowi rozmówczyń książka ukazuje, że niepełnosprawność dziecka nie musi przekreślać planów i marzeń jego rodziców, że można żyć, rehabilitować i robić karierę w dobrym znaczeniu tego słowa. Rozmowy ze znanymi matkami dzieci z zespołem Downa obrazują także, jak te początkowo słabe osoby odnalazły w sobie siłę, która pozwoliła im stać się nie tylko szczęśliwymi matkami, ale także spełnionymi zawodowo i społecznie kobietami.

Poniżej link do pliku zawierającego fragment wywiadu z Ewą Suchcicka, jedną z bohaterek książki – http://bardziejkochani.pl/info/intro_423.pdf

4. WYSTAWA „OJCOWIE.LISTA OBECNOŚCI” W GALERII REFLEKSY

Chcielibyśmy zaprosić Państwa na wystawę fotografii, która towarzyszy projektowi o nazwie „Lista obecności. Rozmowy z ojcami osób z zespołem Downa.”. Projekt przedstawiający znanych ojców dzieci z zespołem Downa stał się dla fotografa Macieja Hermana okazją do pracy nad zdjęciami portretującymi rozmówców wraz z ich dziećmi. Tym sposobem powstały nie tylko zdjęcia ilustrujące książkę, ale także żyjąca swoim własnym życiem wystawa, na którą mamy zaszczyt serdecznie Państwo zaprosić.

Wystawę można będzie obejrzeć w Galerii Refleksy (przy ulicy Narbutta 40 lok. 21 w Warszawie – klatka od strony parku) w dniach 1.02.2012 – 19.02.2012 w godzinach:
środa – piątek: 15:00 – 19:00
sobota – niedziela 12:00 – 17:00.
Dla grup zorganizowanych istnieje możliwość zwiedzenia wystawy w innych godzinach, po wcześniejszym uzgodnieniu terminu, pod nr tel. 608 406 715.

5. WYSTAWA „RYTM ŻYCIA” W ŁODZI

Zapraszamy na wystawę Rytm Życia przedstawiającą portrety osób z zespołem Downa namalowane przez Weronikę Karwowską.

Wystawę obejrzeć będzie można w hallu wystawienniczym Muzeum Miasta Łodzi w dniach: 4 – 15 II.
Zapraszamy także do dyskusji z autorką wystawy podczas spotkania zatytułowanego „Po co malować niepełnosprawnych?”, które odbędzie się 8 II o godzinie 18.00 w kawiarni Retro Cafe.

Bliżej Stowarzyszenia:

6. KWARTALNIK „BARDZIEJ KOCHANI”

Polecamy kwartalnik Bardziej Kochani nr 3/2011. Numer poświęcony został utalentowanym osobom z zespołem Downa. Możemy przeczytać w nim o Justynie Matysiak, Tomku Sitkowskim i Klaudiuszu Grabisna – artystach-plastykach. Przedstawiamy także sylwetki poetów z zespołem Downa: Barbary Lityńskiej, Marii Natalii Znosko, Cecyli Sobolewskiej i Mikołaja Grajka oraz ich wiersze. Prezentowanie sylwetek utalentowanych osób z zespołem Downa staje się okazją do postawienia istotnego pytania – jaką rolę w ich życiu odgrywają ich dzieła? Czy należy traktować je jako sztukę, czy raczej jako terapię?

Prenumerata:

Może być rozpoczęta od dowolnego numeru.

Koszt prenumeraty- 40 zł ( obejmuje 4 numery).

Wpłaty należy dokonać na konto:

PKO BP S.A. XX O/Warszawa; 91 1020 1026 0000 1402 0017 0787

W tytule przelewu prosimy podać: numer i rok prenumeraty

(np. prenumerata 1-4 2011 będzie oznaczało zaprenumerowanie kwartalników 1,2,3,4 z roku 2011)

UWAGA: Jeżeli adres do korespondencji różni się od adresu z konta bankowego, bardzo prosimy o podanie właściwego adresu, na który ma zostać wysłany kwartalnik.

Istnieje możliwość nabycia numerów archiwalnych kwartalnika a także bezpłatnego wydania specjalnego zawierającego prace uczestników konkursu „Down obok mnie 2011″.

Wszelkie informacje pod numerem telefonu : (22) 663 40 43

7. KSIĘGARNIA STOWARZYSZENIA „BARDZIEJ KOCHANI”

Księgarnia Wysyłkowa ma swojej ofercie książki i publikacje, które przede wszystkim dotykają problemu rozwoju, edukacji i życia dzieci i osób dorosłych z Zespołem Downa. Proponowane do nabycia w naszej księgarni pozycje są dobierane tak, aby ich tematyka była bliska rodzicom, opiekunom i terapeutom, którzy na co dzień zajmują się i edukują osoby niepełnosprawne intelektualnie.

Polecane przez Stowarzyszenie:

1. „Życie z zespołem Downa. Narracje biograficzne rodziców, rodzeństwa i dorosłych z zespołem Downa” – A. Żyta (wyd. IMPULS)
2. „ Trudna dorosłość osób z Zespołem Downa.”– B.B. Kaczmarek (wyd. IMPULS)

 

Zachęcamy Rodziców i Specjalistów do zapoznania się z naszymi publikacjami dotyczącymi seksualności osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Publikacje mają charakter praktycznego poradnika, który z pewnością przybliży Państwu nie tylko temat seksualności osób niepełnosprawnych intelektualnie, ale także pomoże odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących rozwoju psychoseksualnego tych osób.

1. „Dojrzewanie. Miłość. Seks” – Poradnik dla rodziców – I. Fornalik

 

2. „Jak edukować seksualnie osoby z niepełnosprawnością intelektualną” – Poradnik dla specjalistów i nauczycieli – I. Fornalik

 

3. „Wieczne dzieci czy dorośli. Problem seksualności osób z niepełnosprawnością intelektualną” – A. Suchcicki (red.)

 

Zapraszamy serdecznie na naszą stronę internetową :
www.ksiegarnia.bardziejkochani.pl
 lub telefonicznie: (22) 663 40 43.

Zajęcia stałe:

 

8. GRUPOWE ZAJĘCIA WSPOMAGAJĄCE ROZWÓJ

W ramach projektu „Przedszkole prawie domowe” realizowane są dwa bloki zajęć, przeznaczonych dla dzieci od 9 miesięcy do 3 lat:

• MASAŻYKI I WIERSZYKI

Serdecznie zapraszamy na grupowe zajęcia ogólnorozwojowe. Przeznaczone są one dla dzieci i mam lub tatusiów. Odbywają się raz w tygodniu i trwają 60 minut. Grupa pracuje pod kierunkiem terapeutów – pedagogów specjalnych. Celem zajęć jest stymulacja rozwoju dzieci poprzez wielozmysłowe doświadczenia. Dzieci już w tym wieku będą miały możliwość przebywać i bawić się w gronie rówieśników, a ich rodzice efektywnie spędzić czas ze swoim dzieckiem i oczywiście wymienić się doświadczeniami.

• DOGOTERAPIA Z ELEMENTAMI LOGOPEDII

Są to zajęcia przeznaczone dla dzieci w wieku przedprzedszkolnym.

UWAGA! Warunkiem udziału w zajęciach jest podpisanie zgody na udział dziecka w zajęciach kynoterapeutycznych oraz aktualne orzeczenie o niepełnosprawności dziecka.

9. KONSULTACJE Z PSYCHOLOGIEM

Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do skorzystania z konsultacji z psychologiem – Katarzyną Magryś.

10. KONSULTACJE Z PSYCHOLOGIEM

Zachęcamy do skorzystania z konsultacji z edukatorem seksualnym, pedagogiem specjalnym – dr Izabelą Fornalik, autorką naszych nowych poradników oraz wielu innych publikacji, dotyczących seksualności osób niepełnosprawnych intelektualnie.

Inne:

11. PRACA KONKURSU LITERACKIEGO DOWN OBOK MNIE 2011: „MIASTECZKO DOWN” – SYLWIA KSIĘŻPOLSKA

 

Za czterema górami, dziesięcioma rzekami i stumilowym lasem znajdowało się miasteczko. Różniło się bardzo od innych tego typu konurbacji. Już sama nazwa wprowadzała w zdumienie przejeżdżających. „Down” – taką nazwę nosiło przedziwne miasteczko, znajdujące się za czterema górami, dziesięcioma rzekami i stumilowym lasem. Czym zasłużyło sobie na miano dziwnego? Otóż panował tu smutek, który przekładał się na humory mieszkańców. A może to humory mieszkańców miały wpływ na wygląd miasteczka?

Do miasta wjeżdżało się przez długi tunel. Nie był to zwykły tunel – nie miał początku ani końca. Ludzie wychodzili z niego ogarnięci przerażeniem. Zazwyczaj zostawali oni w „Down” na zawsze. Bali się wrócić do tunelu. Tym bardziej, kiedy zaczęła krążyć pogłoska, że z niego nie ma wyjścia. Miasto rosło w liczbę mieszkańców: kupców, handlarzy, lekarzy, prawników, nauczycieli, kucharzy, budowlańców i wielu innych. Stało się samowystarczalne, dlatego odseparowane od reszty świata. Napływ inteligencji nie zmienił nic w wizerunku osady. Nadal po przekroczeniu tunelu oczom ukazywała się długa piaszczysta ulica, wzdłuż której stały niskie szare domki, odgrodzone od siebie miedzianym drutem, splątanym w figury przypominające deltoidy. W powietrzu unosiła się mgła, przez którą przedzierały się ciemne promyki przygasłego słońca. Wchodzący do miasteczka wkraczał w nicość. Wtedy wszystko stawało się obojętne. Na nic były budowlane zdolności Boba. Przedsiębiorczy talent Mata, wyczucie smaku
Susan, poczucie sprawiedliwości Kate. Uzdrawiające ręce Mery również nie były do niczego potrzebne. To miasto tylko z definicji było wspólnotą. W rzeczywistości każdy był tu obojętny na drugiego człowieka. Jedyną niepisaną zasadą było hasło ,,licz na siebie”. Każdy żył więc skazany na samotność.

Pewnego, niczym nie różniącego się od wczorajszego dnia, poranka z tunelu bez początku i końca w drzwiach ,,Down” pojawił się nowy gość. Nie był to zwykły gość, bo inny od wszystkich. Nie tylko różnił się wyglądem, ale także talentem. Dziwny nieznajomy był artystą, a takiego okazu miasteczko nie miało od początku swojego istnienia. Co więcej, przybysz był imiennikiem miejscowości, także nazywał się Down. Oczywiście nikt nie zwrócił na niego uwagi… przecież nikt się tu nie znał. Down w odróżnieniu od innych interesował się każdym domownikiem. Dostrzegał tragizm każdego z osobna. Na nic były jego dobre chęci, gdyż ilekroć próbował się zaprzyjaźnić, tylekroć zostawał odtrącony. Gość nie był w stanie zmienić mentalności tubylców. Na pewno nie mógł tego dokonać samodzielnie, ale nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc Przecież z zasady tu panującej każdy żyje sam ze sobą. Przygnębiony usiadł na środku piaskowej drogi. Wyciągnął kartki papieru i kredki ze swojej torby z bagażem podręcznym. Zaczął malować miasteczko, w którym się znajdował, ale nie na szaro – użył całej palety barw. W pierwszej kolejności pomalował domki na wszystkie kolory tęczy. Wtedy wydarzyło się coś bardzo dziwnego… Z każdym ruchem jego ręki domki w ,,Down” zmieniały barwę. Down zdumiony tym, czego dokonał zaczął malować dalej. Tym razem po środku piaszczystej ulicy naszkicował drzewo. Po chwili z piasku wyłonił się zalążek drzewka. Turysta postanowił je pielęgnować, a tymczasem rozpoczął upiększać metropolię. Miedziane ogrodzenia zastąpił kolorowymi sztachetkami, które chroniły nowo powstałe ogródki pełne kolorowych kwiatów, owoców i warzyw. Wtedy w miasteczku stało się coś bardzo dziwnego. Mgła, która okrywała osadę zniknęła i rozbłysło wiele jasnych promyków słońca. ,,Down” dzięki rękom artysty zmieniło się nie do poznania. Drzewo, które namalował, a później o nie dbał, nabrało ogromnych rozmiarów. Jego koronę ozdabiały miliony soczysto zielonych listków, które stanowiły dom dla nowych przybyszów – ptaków. Progi ,,Down” przekroczyły również owady, przywabione przez kolorowe kwiaty. Artysta był zadowolony ze swojego dzieła, jednak tego wysiłku nie zauważyli szarzy obywatele. Down pomyślał, że skoro udało mu się zmienić kolory miasteczka, to i może to zrobić z ludźmi. Rozłożył na nowo kartki papieru i magiczne kredki. Zaczął od szkiców, a skoro dokładnie przyglądał się domownikom poszło mu to sprawnie. Następnie pokolorował je… i wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Nad miasteczkiem rozbłysło jasne słońce, a ludzie (już kolorowi) zaczęli ze sobą rozmawiać. Od tej pory budowlane zdolności Boba były bardzo przydatne. Budował on sklep dla Mata, restaurację dla Susan, sąd dla Kate i klinikę dla Mery. W sklepie można było nabyć wszystko, co pożyteczne i bezużyteczne. Do restauracji przychodzili wszyscy mieszkańcy na obiady i kolacje. W klinice można było zasięgnąć porady dotyczącej zdrowia. Ludzie dziwili się bardzo, jak mogli obejść się bez tego wszystkiego wcześniej. Down był uradowany swoim dziełem. Nadal jednak ilekroć próbował się zaprzyjaźnić, tylekroć zostawał odtrącany. A przecież zasada już nie obowiązywała. Jedni krzyczeli, że jest dziwny. Drudzy współczuli mu, ale nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Down bardzo smutny usiadł pod ogromnym drzewem stojącym na środku piaszczystej drogi. Wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Soczysto zielone liście zdobiące koronę drzewa zaczęły usychać i opadać. Mieszkańcy zaskoczeni takim stanem rzeczy zaczęli się kłócić o to czy drzewo należy wyciąć, czy o nie dbać. Wymieniano argumenty, których najwięcej było się na niekorzyść drzewa. Mówiono, że stoi na środku drogi, przez co przeszkadza w komunikacji. Jest za duże, a teraz jeszcze opadające liście zaśmiecają ulicę i nie ma już domu dla ptaków. Przeciwko wycięciu było tylko jedno pytanie: co ono zrobiło złego? Sprawa poszła do sądu. Kate, która opowiadała się za dbaniem o drzewo nie była w stanie wydać obiektywnego wyroku. Zarządziła więc demokratyczne referendum. Mieszkańcy licząc na rozstrzygnięcie sporu ochoczo poszli do urn.
Wynik nie był jednak zadowalający. Jedna połowa opowiedziała się za wycięciem drzewa, a druga za pielęgnowaniem go. Spór nie został rozwikłany, przez co tliły się dalsze kłótnie. Tym czasem drzewo więdło, a Down przygnębiony zaistniałą sytuacją bez ruchu siedział pod jego bezlistną koroną. Kłótnia przerodziła się w działanie. Dlatego też przeciwnicy drzewka zaczęli je niszczyć, a obrońcy pielęgnować. Nie przyniosło to żadnych rezultatów. Smutek był wpisany w historię tego miasteczka, tak samo jak kamienne serca ludzi. Niestety nikt, nawet artysta o złotym sercu, nie był w stanie tego zmienić.

Down zmęczony życiem zniknął w tunelu bez początku i końca, a razem z nim magiczne drzewo, stojące na środku piaszczystej ulicy. Tylko teraz dla mieszkańców miasteczka nie pozostało to obojętne…

12. PRACA KONKURSU LITERACKIEGO DOWN OBOK MNIE 2011: „ROZMOWA” – GABRIELA NOWOCIEŃ

I co ja teraz zrobię?! Brat zniszczył mi notatki i wszystko muszę wymyślać od nowa. Tak, zgadliście. Te notatki to było moje opowiadanie na konkurs. Przyznam nieskromnie, że szło mi całkiem nieźle. Aż tu nagle – wicher zawiał, ziemią wstrząsnęło i dwa płonące ślepia przesłoniły mi horyzont, by po chwili w sposób wyjątkowo spektakularny przekreślić moje szanse na wygranie tego konkursu. (czytaj: Mama otworzyła drzwi, mój mały braciszek wtoczył się po schodach do mojego pokoju, po czym błysnął swoimi błękitnymi ślepiami, przewrócił się, przekoziołkował i zniszczył mój cenny notatnik swoim grubiutkim, różowym ciałkiem. Całe szczęście, nic mu się nie stało).
Wracamy do punktu wyjścia: I co ja teraz zrobię? Na Państwa nieszczęście, jestem zmuszona puścić wodze mojej chorej wyobraźni. Ale przepraszam, za bardzo się spoufalam. Witam serdecznie. Mam na imię Gabriela i specjalnie dla Państwa, teraz, na żywo, wymyślam nową, niepowtarzalną historię. Ale błagam, nie krzywcie się tak ostentacyjnie. Może jednak mi się uda. Nawet najmarniejszy poeta ma prawo być wysłuchanym. Że szkoda czasu i atłasu, mówicie? Najwyżej zakujecie mnie potem w dyby.
– Mówię ci, Krzysiek, to wszystko jest nic niewarte! – siedzący przy stoliku, zgięty w pałąk brunet potrząsnął energicznie głową, aż niesforne kosmyki opadły na czoło, przysłaniając częściowo haczykowaty nos. Szare oczy były lekko zamglone, zapewne na skutek alkoholu, który niegdyś w butelkach, teraz znajdował się w żołądkach dwóch mężczyzn siedzących przy stoliku. Był nienaturalnie blady, a podkrążone oczy wskazywały na dużą ilość nieprzespanych nocy. Nerwowo przeglądały obszerny plik kartek, które w pewnej chwili rozsypały się na stolik i podłogę. Zaklął siarczyście i zmusił zdrętwiałe plecy do zgięcia się, po czym zaczął, nie śpiesząc się zbytnio, zbierać cenne kartki. Mamrotał przy tym słowa takie jak: „nowa”, „praca”, „projekt” i „downy” w towarzystwie takich inwektyw, że aż uszy puchły.
Siedzący po drugiej stronie blatu i spokojnie palący papierosa mężczyzna tylko westchnął, spokojnie zaciągnął się dymem, zgniótł papierosa w popielniczce, po czym odezwał się spokojnym głosem: – A mnie się to nawet podoba. Klęczący pod stolikiem mężczyzna posłał mu tak nienawistne spojrzenie, że połowa ludzi w barze „Enigma” odwróciło oczy z zakłopotaniem. Na adresacie tego spojrzenia nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia. Spokojnym ruchem odgarnął z czoła blond kosmyki i założył nogę na nogę, posyłając swojemu towarzyszowi uprzejmy, acz chłodny uśmiech.
– Nie zawsze trafia się tak oryginalny temat. Pomyśl tylko, możesz przygotować wyjątkowy wykład na temat, dajmy na to… potrzeby krzewienia tolerancji osób niepełnosprawnych w dzisiejszym świecie, co o tym sądzisz? Hej, Andrzej, do ciebie mówię!
– Słyszę – odburknął Andrzej, siadając na krześle – ale jak mogę stanąć przed tymi wszystkimi imbecylami, którzy zawzięcie próbują studiować i przez godzinę rozprawiać o tym, w co sam nie wierzę?
– Jak to nie wierzysz?!
– Cóż cię tak dziwi? Po prostu nie uważam, żeby osoba, która nie jest w stanie samodzielnie żyć, myśleć jak my i czuć jak my, była warta tyle zachodu, rozgłosu i przemów umoralniających.
– O, i pewnie prawa do życia również byś im odmówił?! – warknął Krzysiek, marszcząc brwi ze złością.
– Większość matek spodziewających się niepełnosprawnego dziecka nie chce go urodzić, a co dopiero wychować – powiedział Andrzej z przekornym uśmiechem na ustach – więc to raczej one im to prawo odbierają, nie ja.
– I uważasz, że to w porządku? – wzburzony ton blondyna zmienił się na wyjątkowo chłodny.
– Oczywiście. Na świecie mogą przetrwać jedynie silne jednostki. Tolerując słabych i głupich, dajemy przyzwolenie na powolne pogarszanie się świata.
– Czasami zastanawiam się, kto i dlaczego dał ci tytuł profesora etyki – mruknął wstrząśnięty do głębi filozofią swojego przyjaciela, Krzysiek – ciekawe jakbyś się czuł, gdyby to w twojej rodzinie urodziło się niedorozwinięte dziecko?!
Andrzej zbladł, a z jego twarzy znikł złośliwy uśmieszek.
– Zastanów się, ty ciężki kretynie, jak bardzo skrzywdziłbyś maleństwo takim postępowaniem! Czy to, że dziecko nie jest takie, jakiego się oczekuje, sprawia, że nie powinno być kochane?
W tym momencie można było policzyć wszystkie zmarszczki na twarzy bruneta. Mogłoby się zdawać, że przez pięć minut przybyło mu dziesięć lat.
– Jak można być tak nieludzkim względem tych Bogu ducha winnych stworzeń?! Zastanowiłeś się w ogóle nad sensem swoich słów. Dlaczego tak okrutnie je ranisz, nie mając w ogóle o nich pojęcia? Założę się, że nigdy nie miałeś styczności z takimi ludźmi. To prawda, że potrzebują więcej opieki niż reszta dzieci, że trzeba się o nie nieustannie martwić, ale przecież nikt, kto ma dzieci, czy w pełni zdrowe, czy też chore, nigdy nie przestaje martwić się o los swoich pociech! Więc bądź łaskaw nie dochodzić do pochopnych, niczym nieuzasadnionych wniosków!
Krzysiek stał nachylony nad Andrzejem przez dobrych kilka minut i krzyczał tak głośno, że resztka ludzi w barze przeniosła na nich zmętniałe oczy, a ich usta zamilkły zupełnie, tak że każde słowo słychać było wyjątkowo wyraźnie. Blond czupryna czerwonego ze wściekłości mężczyzny odstawała we wszystkie strony, białe zęby obnażone były we wściekłym grymasie, a pięść uniesiona. Ostatkiem sił powstrzymywał się od uderzenia Andrzeja w twarz. Ten z kolei wstał chłodno i z godnością. Zmarszczki na jego twarzy były głębokie, jak u starca, a twarz ściągnięta, jakby go coś bolało.
– Mylisz się – powiedział głosem cichym i nabrzmiałym od emocji – nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się mylisz. Obdarzył go beznamiętnym spojrzeniem, od którego aż cierpła skóra i, nawet nie zabierając notatek, wyszedł na ulicę.
Nie patrzył za siebie. Nie patrzył przed siebie. Myślami był gdzieś bardzo, bardzo daleko. Nie musiał patrzeć. Pomimo upływu trzech lat znał tą drogę na pamięć. Ocknął się dopiero przed drzwiami mieszkania, do którego podświadomie pragnął kiedyś wrócić. I właśnie wtedy, kiedy pociągnął za klamkę, kiedy przestąpił nogą próg, poczuł się szczęśliwy. Jak tułacz, który po wielu latach odnalazł wreszcie dom, tak on, czując, że zmarnował całe życie, niczego innego nie pragnął, jak tego, co za chwilę nastąpi.
Szybko przemierzył ciemny korytarz i znalazł się w salonie, gdzie obrócona do niego plecami, bawiła się na dywanie mała dziewczynka. Nie zatrzymał się jednak tutaj. Jeszcze nie. Przeszedł salon i wszedł do małej kuchni. W środku zastał jasnowłosą, szczupłą kobietę, która jadła jabłko i pochylała się nad gazetą leżącą na stole. Od razu zauważyła, kiedy wszedł. Nie zdążył nawet otworzyć ust, gdy jej obliczę rozjaśniło najpierw zrozumienie, a potem przeogromna radość. Uśmiechnęła się do niego promiennie. Był w domu. Nie czekając, wziął ją w ramiona z cichym westchnieniem i wdychał kwiatowy zapach jej włosów.
– Więc… zrozumiałeś? – zapytała drżącym głosem kobieta.
– Tak, kochanie, zrozumiałem – powiedział i poczuł jakby jakiś ogromny kamień spadł mu z serca.
Nie zwlekając dłużej, weszli do salonu. Kobieta wzięła na ręce dziewczynkę i podeszła do Andrzeja. Po raz pierwszy przyjrzał się jej dokładnie. Była pulchniutka, miała skośne, błękitne oczy i cienkie, jak u niego, ciemne włosy. Patrzyła na nieznajomego nieco nieufnie. Trzymała palec w ustach, z których co chwila wyciekała strużka śliny.
– Patrz, kochanie – zwróciła się kobieta do dziecka, które przylgnęło do niej ufnie – to twój tata.
– Taa – taa… – powtórzyła mała, uśmiechając się promiennie.
Andrzej poczuł, że coś ściska go za serce, a w gardle rośnie mu wielka gula. Wziął ostrożnie córkę na ręce i już nie kryjąc łez, mocno ją przytulił.
– Taa – taa… – usłyszał znowu i rozpłakał się jak dziecko.
Po policzkach jego żony również ciekły łzy. Będąc teraz w tym miejscu, tuląc w ramionach swoje dziecko i uśmiechając się do swojej ukochanej, poczuł, że nigdy nie mógłby znaleźć wspanialszego miejsca na ziemi.