portret nastolatki

Wrażenia z wernisażu wystawy Rytm Życia

16 listopada br. w Warszawskim Centrum Działań Twórczych 1500 m2 odbył się wernisaż wystawy Weroniki Karwowskiej Rytm Życia.

portret niemowlęcia

Na wernisażu byli obecni m.in. państwo Grochowscy. Tomek podzielił się z nami swoimi odczuciami:

[…] Otóż portrety Downów autorstwa Weroniki Karwowskiej kojarzą mi się z obrazami Dudy-Gracza. Pamięta ktoś obraz „Jeźdźcy Apokalipsy, czyli fucha„. Albo obrazy Drogi Krzyżowej (były u nas wystawione w Lesie Bielańskim przez jeden lub dwa dni). Jak to powiedziała moja najstarsza pociecha (wybacz M. za tę „pociechę”, ale nie mogę się opanować) – Duda-Gracz malował ludzi „z celulitem”… Coś w tym jest – taka opinia „na gorąco” jest bardzo cenna, gdyż pierwsze skojarzenia są zazwyczaj najbardziej trafne. Skoro Duda-Gracz w tak artystyczny sposób wydobywał z postaci brzydotę, to i w moim odczuciu portrety osób z zespołem  Downa też wyciągają na wierzch coś, co pięknem nie jest. Przynajmniej takim pięknem, jakiego nas uczono… Może inaczej – takim pięknem, którego niejawne definicje przewijały się w ciągu wieloletniej edukacji, w ciągu jeszcze dłuższego oglądactwa, czytactwa i podziwiactwa.

portret nastolatka

Portrety Downów żadną miarą nie są turpizmem (kocham ten termin – chyba Julian Przyboś go wprowadził do słownika języka polskiego) – są to obrazy, które nie epatują brzydotą ani nie chcą nas szokować opiewaniem paskudztwa (jak „Sonet do gnoju” autorstwa patrona mojej szkoły podstawowej nr 173 – Leopolda Staffa). Portrety Downów są naprawdę miłe dla oka: wyraziste, soczyste (mięsiste?), stylowe i… No właśnie – mają w sobie to widoczne u Dudy-Gracza (czytelnicy – wybaczcie mi tę mantrę, ale lepszego porównania nie potrafię dzisiaj wymyśleć) uwypuklenie „cellulitu” portretowanej osoby. Uwypuklenia nie przez przerysowanie, nadmuchanie, napompowanie rysów twarzy, mięśni, ubrania, ale przez wyrzeźbienie tego, co każdy ojciec i każda matka Downa zna perfekcyjnie. Wyrzeźbienie stygmatów trisomii 21 i wyrzeźbienie tęsknoty za nieosiągalnym, wykonane w taki sposób, że można z przyjemnością spojrzeć w zezowate oczy naszych Królewskich Downów. I nie jest to spojrzenie przez łzy – o nie. To jest spojrzenie na inny świat, który odrobinę przebija przez płótno i farbę, może najlepiej w portrecie Natalii

portret Natalii

(takie jasne i przejrzyste, wręcz „anielskie” kolory), a może w pomarszczonym portrecie Irenki…

PORTRET iRENY

Jak ktoś nie może zobaczyć obrazów w naturalnej wielkości (chyba z metr na siedemdziesiąt), niech się nie martwi – jak przysunie twarz do ekranu komputera też dostrzeże opisaną przez Tadeusza Sobolewskiego „królewskość”. I nawet nie musi specjalnie wysilać wyobraźni. Portrety Weroniki Karwowskiej całkiem nieźle wyglądają w „wirtualu”. Brakuje co prawda gry światła i cienia, która to gra tak bardzo spodobała się Maksikowi. Ciekawe dlaczego do swojej twórczości wybrał sobie portret Mieczysława – najstarszego wśród sportretowanych Downów? Może chciał Go rozweselić?

portret Mieczysława

Dziękujemu gr0szku 🙂

Zapraszamy do dyskusji na forum.