W dniach od 30 września do 13 października 2010 zakątkowe maluszki i jedna nastolatka wraz z mamusiami rehabilitowały się na turnusie w Jadownikach Mokrych.
Zajęć było pod dostatkiem: Masaże, rehabilitacja metodą Bobath, hydroterapia ,światłolecznictwo, magnetostymulacja, zajęcia na basenie, terapia zajęciowa, dogoterapia, hipoterapia, spotkania z logopedą i psychologiem.
A oto jak zakątkowiczki wspominają nasz już kolejny wspólny wyjazd:
Pojechałam pełna obaw czy sobie poradzę itp., jak się potem okazało wcale nie potrzebnie się martwiłam. Dostałyśmy z Weronisią pokój jednoosobowy z czego byłam bardzo zadowolona, mogłam spokojnie Małą nakarmić i utulać. Cały personel bardzo życzliwy i miły o co nie poprosiłam zawsze mogłam na nich liczyć, otrzymywałam pomoc. Podobnie jak większość dzieci Weronisia otrzymała zabiegi na rehabilitacje, lampę, masaż i hipoterapie na zmianę z wirówką. Z hipoterapii zrezygnowałyśmy moja dziewczynka nie mogła się przekonać do koników – bała się, nie chciała podejść i pogłaskać. Najlepiej wychodziło jej obserwowanie konika z daleka. Rehabilitacja z każdym dniem bardziej udana, a już pod koniec turnusu mimo że Weronisia była chora ładnie ćwiczyła. Pani rehabilitantka pochwaliła córeczkę, że bardzo dobrze radzi sobie i tylko patrzeć jak będzie sama chodziła.
Magda2
Wszystkim polecam turnus w Jadownikach. Nie chciało mi się wracać do domu.
Rehabilitacja super- szkoda, że nie mamy pani Agnieszki na miejscu.
Konie, psy zrobiły ogormne wrażenie na Kubie.
Bardzo się cieszę, że miałam możliwość uczestniczenia w tym turnusie.
mama kubusia
Jeśli chodzi o efekty, to było je widać już na turnusie. Kiedyś Piotrek panicznie bał się ruchu obrotowego – nie ważne czy to była huśtawka czy ręce mamusi. Spinał się, kurczowo trzymał i płakał. Teraz śmieje się i jeszcze odchyla głowę, żeby był lepszy efekt.
Nauczył się też sam klękać i częściej używa tej pozycji na co dzień. Jeśli chodzi o hipoterapię, to jestem bardzo mile zaskoczona postępami jakie Piotrek zrobił. Od strachu i totalnego spięcia do pełnego luzu, śmiałości wobec konia i na koniu. Strach przed „wielką wodą” też już prawie pokonaliśmy, ale choroba nam przeszkodziła w pełnym oswojeniu. Jeszcze raz chcę podziękować pani Marcie i pani Dorocie.O korzyściach duchowych Piotra Maksymiliana nie muszę pisać, bo są oczywiste.Zresztą jakie by mogły być, jak się odwiedza kaplicę naście razy dziennie . Nie żeby mi to od razu przeszkadzało, ale ile można ??? A jak wszedł pierwszy raz do basenu to pokazał od razu makatonem „koniec” i „modlić
się” .Lepsze to, niż „wielka woda”
To tyle jeśli chodzi o mego syna. A ja ? Zmęczona fizycznie, ale pod każdym innym względem wypoczęta do granic. Nie ma to jak towarzystwo matek „specjalnej troski”.Że o terapii grupowej nie wspomnę .Wszystkim onym bardzo dziękuję za te dwa tygodnie.
Aniak
Uczestnicy:
Klooocuszek z Kubą
mama kubusia z Kubusiem
Romaya z Filipkiem
Alicja z Jagodą
Magda2 z Weroniką
mamagugu z Viola i Nigelą
vairatka ze Stasiem i mężem Pioterm
ewelkaa z Cyprianem
Malina87 z Błażejkiem
Babcia Czesia z Julcią
Babcia z Natim
aga.d z Mają
Basia_s z Michałem
Ania z Mikołajem
Gościnnie przebywali z nami
Kasik z Jackiem i Zosią:
Vinegro (mąż mamy kubusia)
Zdjęcia z turnusu można zobaczyć na Forum