Prof. Jacek Białkowski, konsultant wojewódzki w dziedzinie kardiologii dziecięcej, alarmuje: za 5-10 lat z powodu braku wymiany pokoleniowej lekarzy dojdzie do całkowitego załamania diagnostyki i leczenia dzieci z wrodzonymi wadami serca. Już teraz nie jest dobrze.
– Obecnie na oddziale kardiologii, który prowadzę, jeśli chodzi o kadry, sytuacja jest zła. Dominują lekarze po 45. roku życia, a w ciągu najbliższych lat z 12-osobowego zespołu na emeryturę odejdą cztery osoby – mówi prof. Białkowski, który kieruje Kliniką Wrodzonych Wad Serca i Kardiologii Dziecięcej w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Zdaniem prof. Białkowskiego, jedynym wyjściem jest usprawnienie kształcenia kardiologów dziecięcych.
– W tej chwili do tej specjalizacji mogą szkolić się lekarze dopiero po ukończonej pediatrii. Są plany, by dla osób, które zajmą się kardiologią, skrócić staż specjalizacyjny z pediatrii do trzech lat. Ale kiedy to nastąpi, nie wiadomo, a czas goni – twierdzi prof. Białkowski.
Śląski kardiolog właśnie w tej sprawie zwrócił się o wyjaśnienia do konsultantki krajowej w dziedzinie kardiologii dziecięcej. Prof. Wanda Kawalec z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie przyznała, że sprawa utknęła na biurkach ministerialnych urzędników. – Proces legislacyjny się przedłuża, a nowe przepisy wejdą w życie dopiero za około dwa lata – wyjaśniła lekarka.
Jak się dowiadujemy, przygotowywane jest rozporządzenie, które zniesie podział na specjalizacje podstawowe i szczegółowe, ma skrócić czas specjalizacji. Resort zdrowia liczy, że przyczyni się to do wzrostu ogólnej liczby specjalistów na rynku oraz ograniczy emigrację, bo wielu lekarzy decyduje się dziś na zrobienie specjalizacji np
. w Niemczech, gdzie trwa ona krócej.
Tymczasem problemy na śląskim medycznym rynku dotyczą nie tylko kardiologów dziecięcych, ale i pediatrów oraz neonatologów. I w tych specjalnościach coraz bardziej brakuje młodych lekarzy. W przychodniach w województwie śląskim pracuje dziś około dwustu pediatrów… na emeryturze. Średnia wieku pediatrów w Polsce wynosi aż 58 lat! Młodzi medycy nie wybierają pediatrii, bo to specjalność mało dochodowa.
Na dodatek od czasu, gdy reforma wyprowadziła pediatrów ze szkół, załamał się system opieki pediatrycznej w Polsce.
Konkretne postulaty zgłosiło Polskie Towarzystwo Pediatryczne, które domaga się zniesienia obowiązku posiadania skierowania do pediatry i utworzenia w Ministerstwie Zdrowia departamentu matki i dziecka. Na razie sugestie pediatrów pozostały bez odpowiedzi. To fatalna informacja, bo jak wynika z danych PTP, polscy pacjenci poniżej 15. roku życia są o 40 proc. bardziej narażeni na ryzyko zgonu niż ich rówieśnicy w krajach Unii Europejskiej.
Środowisko medyczne coraz głośniej domaga się szybkich zmian w zdobywaniu specjalizacji lekarzy. Dziś medyk edukuje się praktycznie… przez trzynaście lat. Po sześcioletnich studiach odbywa roczny staż, który kończy się Lekarskim Egzaminem Praktycznym. Potem ma przed sobą co najmniej pięcioletnią specjalizację.
– Koniecznością jest ustalenie przez ministerstwo konkretnych, długofalowych planów na co najmniej 20 lat, które jasno określiłyby, jakich specjalności nam potrzeba najbardziej. Trzeba wziąć pod uwagę wskaźniki epidemiologiczne i demograficzne – twierdzi dr Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.
Zdaniem dr. Kozakiewicza, trzeba też rozszerzyć listę placówek, mogących szkolić lekarzy i zwiększyć liczbę miejsc dla lekarzy rezydentów, których ze swojego budżetu finansuje Ministerstwo Zdrowia. Jak obliczyła Śląska Izba, za piętnaście lat zabraknie lekarzy w wieku od 36 do 50 lat w takich specjalnościach jak chirurgia ogólna, okulistyka, pulmonologia, laryngologia i radiologia. Obecnie i tak większość lekarzy specjalizuje się poza systemem rezydentur, co powoduje, że wybierają te dziedziny, które przyniosą lepszy i szybszy zarobek. Ministerstwo Zdrowia rozszerzyło wprawdzie listę tzw. specjalizacji deficytowych (powinny znaleźć się pod szczególną ochroną) z 6 do 21 (wśród nich jest np. kardiologia dziecięca) oraz podniosło wynagrodzenie dla lekarzy szkolących się w tych dziedzinach w ramach rezydentur, ale to wciąż zbyt mało.